Minimalny nakład sił, maksymalny efekt.
Niedzielny upalny poranek to wizyta Kwarcytu z Jegłowej. Mecz pomimo godziny 11:00 był rozgrywany w upalnych warunkach, a nasz kadra w tym meczu była naprawdę uboga. Po raz pierwszy od dwóch lat nasz zespół przystąpił do meczu mając tylko 3 ludzi rezerwowych na ławce. Tym razem nieobecni dodatkowo byli Konrad Kuś, Axel Skorobohaty, Daniel Skwarek i Bartek Trzebuniak. Na szczęście do składu wskoczył Szymek Czarnecki.
Mecz w którym chcieliśmy się zrewanżować za jesienną stratę punktów w Jegłowej nie mógł chyba się lepiej dla nas zacząć. Druga minuta i na skrzydle piłkę dostał Kołtowski, posłał prostopadłe podanie do Mateusza Kusia, który wpadł w pole karne i tam raczej nikt go nie zatrzyma, mocny strzał i Burza szybko wyszła na prowadzenie! Jak szybko zdobyliśmy gola tak szybko mogliśmy go stracić, dopuściliśmy gości do strzału z pola karnego, niepewnie piłkę łapał Kotwica, i w sobie tylko znany sposób zawodnik Kwarcytu nie trafił w piłkę przy próbie dobijania. Burza jak na standardy z zeszłego miesiąca grała zaskakująco ospale, miała problemy z doskakiwaniem do przeciwnika i często była spóźniona w interwencjach. Dochodziło do tego, że to goście sprawniej rozgrywali piłkę na naszej połowie, na szczęście szwankowało u nich wykończenie. W Burzy problemy mieliśmy nawet ze sprawnym powrotem na własną połowę. Wtedy przyszło najlepsze co mogło się dla nas wydarzyć, czyli gol. Stały fragment, wrzutka Słoniny i gol Kościelnego, czyli klasyka w naszym wykonaniu. Po chwili „Kościel” zdobył drugiego gola, ale sędzia wskazał spalonego. Niestety w znaczącym stopniu nie polepszyło to naszej gry i była ona rwana i bez płynności. Nasze liczne próby strzałów były niecelne lub kończyły się blokowaniem przez graczy z Jegłowej. Z drugiej strony raz bardzo gorąco zrobiło się w naszym polu karnym gdzie powstało ogromne zamieszanie w którym na nasze szczęście żaden z graczy gości nie oddał celnego strzału.
Relacje z drugiej połowy moglibyśmy zacząć od 80 minuty jeśli chodzi o piłkę nożną, wcześniej na boisku trwały „wakacje” i nijakość, choć to tym razem Burza prezentowała się lepiej pod względem gry piłką. Zaczniemy jednak od 48 minuty w której najbardziej gadatliwy zawodnik gości zarobił żółtą kartkę za wulgaryzmy, a po chwili w 51 minucie goście posłali prostopadłą piłką za naszą obronę i strzelili gola, ale sędzia ponownie pokazał spalonego. Przy okazji dwóch kolejnych zawodników Kwarcytu obejrzało żółte kartki za wulgaryzmy tym razem w kierunku sędziego. Burza odpowiedziała prostopadłą piłką do Mateusza Kusia, który w sytuacji sam na sam zbyt mocno podciął piłkę nad bramkarzem i trafił w poprzeczkę. Kwarcyt w całym chaotycznym swoim graniu stworzył raz jeszcze okazje na gola, ale ponownie ich gracz znalazł się na spalonym. Takie wakacje trwały do 80 minuty. Gdy w polu karnym po rzucie rożnym strzelał głową Książek, trafił w plecy obrońcy Kwarcytu, a potem dwukrotnie dobijał piłkę nogą i za każdym razem został zablokowany… ręką przez tego samego zawodnika. Jedyna słuszna decyzja to był rzut karny z który oczywiście goście się nie pogodzili i zawodnik, który protestował najbardziej najpierw otrzymał żółtą kartkę za zagranie ręką, a następnie kolejną za wulgaryzmy w kierunku sędziego i tym samym zakończył swój udział w meczu. Pewnym egzekutorem rzutu karnego był oczywiście Mateusz Kuś, który w tym momencie zrównał się w klasyfikacji strzelców z dotychczasowym liderem. Nie minęło 30 sekund od rozpoczęcia gry od środka, a piłkę wywalczył Książek, uruchomił z lewej strony Mateusza Kusia, który wpadł w pole karne i dokończył dzieła zniszczenia kompletując hat trick i wychodząc na czoło klasyfikacji strzelców w sezonie 2018/2019. Goście nie mogąc się pogodzić z porażką próbowali nas sprowokować i ich zawodnik z numerem 3 kopał naszych piłkarzy nawet gdy piłka nie była w grze, na boisku został tylko dla tego, że tym razem sędzia był dla niego łaskawy. Kolejnego swojego gola próbował zdobyć Mateusz Kuś, ale tym razem zamiast podać uderzył niecelnie. Mniej egoistycznie zachował się w kolejnych dwóch sytuacjach, najpierw wyłożył piłkę na tacy na 16 metrze Grześkowi Książkowi, który nie trafił w bramkę, a po chwili znowu wyłożył tym razem do Sławka Mazura, który z lekkimi problemami, ale zdobył 5 gola dla nas (ten sam Sławek ratował nam punkt w Jegłowej w 93 minucie gry).
Trzeba to jasno powiedzieć, że to był nasz najsłabszy mecz pod względem gry w piłkę od dobrego miesiąca, brakowało zaangażowania i większej intensywności, ale to zwalimy na karb pogody. Z drugiej strony zespół gra przeciętnie i strzela 5 goli, czego chcieć więcej? Dlatego też po raz kolejny gratulujemy naszym piłkarzom dobrego występu!