Krew, pot i łzy.
Kolejny mecz seniorów, kolejny mecz o utrzymanie, liga zbliża się do końca, Burza pojechała do Kondratowic na mecz o sześć punktów z Czarnymi.
Ze składu wypadł za kartki Jakub Tomczyk, do końca ważył się występ kontuzjowanego Krzysztofa Czarneckiego, który ostatecznie zagrał, choć w pogotowiu już czekał Świnionoga. Mecz od pierwszych minut stał pod znakiem strat piłki i niedokładnych rozegrań z dwóch stron. Pierwszą groźną okazję po wrzutce Watrala miał Czarnecki, który jednak strzał głową posłał obok słupka. Gospodarze starali się grać skrzydłami, gdzie nieźle prezentował się lewy pomocnik i często wrzucał piłkę w nasze pole karne gdzie dwukrotnie mieliśmy dużo szczęścia, że zawodnicy Czarnych uderzali niecelnie. Niestety ogromny błąd naszego zespołu doprowadził do fatalnych w skutkach wydarzeń. Najpierw Kwiatkowski źle rozegrał piłkę, po chwili ją jednak odzyskał zagrywając do Kusia, który... niedokładnie podał... piłka trafiła do Mazura który (!!!) oddał piłkę przeciwnikowi. Spowodowało to akcję trzy na trzy i znakomity strzał na naszą bramkę, a tam... Przemek Sekuła ofiarną i znakomitą interwencją odbił piłkę przy okazji fatalnie uderzając głową w słupek. Spowodowało to ogromne rozcięcie na głowie Przemka i nie małe zamroczenie. Zadzwoniono po karetkę, która jednak dość opieszale się zebrała na stadion Czarnych, tak opieszale, że wreszcie Przemka wspólnie znieśli gospodarze wraz z naszymi rezerwowymi. Przerwa w grze trwałą dość długo, ponieważ rozgrzewał się Michał Kochler, który wobec długiej już nieobecności Gnatowicza stał się naszym drugim bramkarzem. Niestety długie oczekiwanie na Michała całkowicie nas i jego w nowej sytuacji zdekoncentrowało. Rzut rożny, pusty przelot Michała, złe krycie naszego zespołu i tracimy bardzo cennego dla nas gola. Rozbici nieco psychicznie odwdzięczamy się tylko bardzo niecelnym strzałem Bekieszczuka.
W przerwie trener Kaszub musiał wstrząsnąć naszym zespołem, bo Burza wyraźnie się ożywiła, grała częściej na połowie przeciwnika, który czekał tylko na kontry, a wyprowadzał je bardzo dobrze. Jednak grający bardzo dobrze nasi stoperzy dwoili się i troili by oddalać niebezpieczeństwo od naszej bramki. Raz i dwa wrzucaliśmy piłkę w pole karne, ale tam królował bramkarz miejscowych, trzeba tutaj dodać, że ułatwialiśmy mu robotę niedokładnymi wrzutkami. Niestety skrzydła nieco podciął nam drugi gol. Wydawało się, że po udanej interwencji w sytuacji sam na sam w pierwszej połowie i po dobrym wyjściu w podobnej sytuacji po przerwie debiutujący w lidze Michał Kochler nabrał niezbędnej pewności siebie. Jednak dał się zaskoczyć po rzucie wolnym, długa piłka w nasze pole karne, tam w zamieszaniu robi ona kozioł i Michał zamiast wybić piłkę nad poprzeczkę tylko ją oparł o nią i ta jakimś cudem w tym całym rozgardiaszu wpadła do naszej siatki. Gospodarze zadowoleni z prowadzenia cofnęli się głęboko, a my dalej graliśmy niedokładnie, wrzutki znowu lądowały w rękawicach miejscowego golkipera, a strzały były lekkie lub niecelne. Podczas gdy wreszcie udało nam się wyprowadzić Gancarczyka w sytuację sam na sam ktoś na trybunach krzyknął "pali" i sędzia ku zdziwieniu liniowego zagwizdał spalonego i oddał piłkę miejscowym!!! Każdego mogłoby to wkurzyć, ale na szczęście Piotra Słoninę wkurzyło pozytywnie i błysnął on techniką, odnalazł aktywnego w tym meczu Bekieszczuka i ten uderzył nie do obrony przywracając nam wiarę w korzystny wynik. Niestety ogromne serce i chęć wyrównania nie potrafiły przesłonić w tym meczu naszej niedokładności co najbardziej bolało w czasie doliczonym do drugiej połowy, gdy wreszcie w ogromnym zamieszaniu odnalazł się Nikodem, ale z 10 metrów nie potrafił dokładnie wcelować w bramkę.
Porażka w tym meczu boli i to bardzo, byliśmy już tak blisko strefy bezpiecznej i to właśnie ten mecz mógł przybliżyć nam ją jeszcze bardziej, a teraz znowu trafimy do niej 7 punktów. Pozostało 5 meczy i Burza się oczywiście nie podda, ale sytuacja zrobiła się bardzo, bardzo ciężka, bo nawet przeciwnicy w innych meczach jakby się mówili i zagrali przeciwko nam.
Komentarze