Z charakterem i ambicją.
W niedzielne dość chłodne popołudnie do Chwalibożyc przyjechał Orzeł Święta Katarzyna. Był to mecz na szczycie naszej tabeli, ponieważ Burza zajmowała przed pojedynkiem 2 pozycję, a Orzeł 3 z identycznym bilansem punktowym. W składzie zabrakło kontuzjowanego Sucheckiego i nieobecnego Kołtowskiego, z 18 meczowej wypadli Galasiński, Piotrek Kurowski oraz Sławek Mazur. Do składu meczowego powrócili Skwarek, Czarnecki oraz Skorobohaty.
Pierwsze minuty to wzajemne badanie sił i raczej walka w środku pola, to Orzeł stworzył pierwsze ciekawe akcje i miał pomysł na ten mecz. Zagrywali piłkę swojego napastnika, ten umiejętnie ją przytrzymywał i grał na skrzydła, gdzie szybcy zawodnicy próbowali nas zaskoczyć. Raz się udało, ale jeden ze skrzydłowych fatalnie przyjął piłkę i Orzeł stracił okazje na gola. Z drugiej strony Burza zagrożenie stworzyła po rzucie rożnym, ale po dobrej wrzutce piłka minęła wszystkich naszych piłkarzy. Orzeł zaskoczył nas po rzucie rożnym, gdzie sprytne rozegranie przed pole karne skończyło się strzałem, piłka odbiła się od naszego słupka i wpadła pod nogi ustawionego na 5 metrze zawodnika ze Świętej Katarzyny, który umieścił piłkę w bramce. Na nasze szczęście znajdował się na pozycji spalonej i sędzia słusznie nie uznał gola. Obudziło to nieco naszych zawodników, ale brakowało konkretów i zawsze gdzieś w ostatniej fazie Orzeł radził sobie z naszymi atakami. Dwa razy w tej połowie Orzeł próbował strzałów z daleka, ale robił to niecelnie. Nasi gracze odgryzali się jak mogli, po rzucie wolnym główkował niecelnie Czarnecki, po chwili uderzał Kuś, również niecelnie. Najlepsza okazję na zdobycie gola zmarnował Głowacki, po wrzutce z prawej strony o piłkę powalczył Książek, spadła ona pod nogi Adriana, a jego strzał w znakomitym stylu obronił bramkarz gości. W samej końcówce dobrą piłkę na skrzydło otrzymał nasz kapitan, ale najpierw uderzył wprost w bramkarza, a potem dobijając minimalnie nie trafił w bramkę. Szkoda, że nie zauważył wchodzącego w pole karne Głowackiego i nie podał mu piłki. Trwała walka w środku pola i sędzia nie potrafił zapanować nad emocjami, nie uspokoił meczu kartkami i robiło się coraz bardziej nerwowo. Trzeba jednak przyznać, że nie doprowadził on do walki bezpardonowej, tylko pozwalał obu zespołom na twardą męską walkę.
W drugiej połowie zarysowała się optyczna przewaga Burzy, od pierwszej minuty nasi piłkarze biegali więcej od przeciwnika, a ten ograniczył się tylko do wybijania piłki do napastnika i lewego szybkiego pomocnika, który miał za zadanie wziąć piłkę i strzelić nam gola. Burza próbował kilkukrotnie prostopadłym podań, ale albo były one za mocne, albo nasi zawodnicy palili te sytuacje. W doskonałej okazji po wrzutce znalazł się Książek, ale trafił głową wprost w bramkarza Orła. Orzeł miał kilka okazji na dobycie gola po serii rzutów rożnych. Najpierw dwukrotnie piłki przecinał Byczek, przy trzeciej wrzutce niepewnie interweniował Skorobohaty, a piłkę z bramki wybił Czarnecki. Następnie po błędach w naszej obronie znów musiał ratować na Skorobohaty popisując się robinsonadą i parując piłkę na rzut rożny. Minuty upływały, a opadający z sił goście coraz częściej wybijali piłki na aut, albo opóźniali wznowienia gry, my natomiast nadal biegaliśmy, dobre podanie z rzutu wolnego na strzał zamienił Głowacki, ale został zablokowany. Szczęścia próbował Kuś ale zabrakło mu milimetrów by przeciąć wrzutkę Purzyńskiego. Wreszcie sam na sam znalazł się wprowadzony Skwarek, ale był na pozycji spalonej. Poziom determinacji w naszym zespole rósł i przełożyło się to szybki odbiór piłki, kilku zawodników minął Mateusz kuś, ale zabrakło ostatniego podania. Wreszcie nasz kapitan odzyskał piłkę na połowie przeciwnika ruszył w kierunku bramki Orła i delikatnie podał do Skwarka, który wpadł w pole karne i mocnym strzałem w krótki róg nie dał szans na skuteczną interwencję bramkarzowi gości! 1:0! Wyzwoliło to dodatkowe pokłady energii i jeszcze większą walkę w naszej drużynie, prym wiedli w tym Ilmak, który walczył w obronie i Jarek Mazur, który biegał jak nakręcony w środku pomocy. Dobrą zmianę dał Stachowicz, który mógł strzelić gola z rzutu wolnego, ale trafił w mur. Niestety w doliczonym czasie gry ogromny błąd w naszej obronie spowodował akcję sam na sam zawodnika Orła i po raz kolejny w tym sezonie odważnym wybiegiem uratował nas Skorobohaty. Końcowy gwizdek oznaczał wybuch radości naszego zespołu w tym pełnym nerwów i walki meczu.
Walka, bieganie, determinacja i chęć wygranej okazały się kluczem do sukcesu. Nasz zespół w drugiej połowie wyraźnie górował nad przeciwnikiem jeśli chodzi o siły i to przełożyło się na końcowy rezultat. Po raz kolejny w tym sezonie zawodnicy, który weszli na plac gry z ławki rezerwowych dali dużo naszemu zespołowi, cieszy nas to niezmiernie, bo każdy w tym zespole jest ważny! Nasz zespół wygrał ważny mecz i pnie się w górę tabeli, za tydzień kolejny ważny pojedynek, a potem kolejne, ale walcząc i oddając serce na boisku jak w ostatnią niedzielę, jesteśmy spokojni o wyniki.