Nienagrodzona ambicja.
W niedzielny poranek nasi piłkarze grali mecz o 6 punktów na sztucznej murawie ośrodka sportu w Środzie Śląskiej z miejscową Polonią.
Burza praktycznie w najmocniejszym składzie, ubytków kadrowych przed meczem nie zanotowano więc trener Kaszub z nadzieją oczekiwał pierwszego gwizdka. Sam początek meczu dość senny z marazmu wyrwał nas jeden z napastników Polonii, który po naszym błędzie groźnie uderzał na bramkę, na szczęście na posterunku był Sekuła. Mecz nie stał na wysokim poziomie i oba zespoły co i rusz traciły piłkę w środkowej strefie, lepiej skrzydłami próbowali grać jednak gospodarze, ale brakowało im wykończenia. Pierwszą naprawdę groźną okazję sprokurował nam Bekieszczuk, faulując gracza miejscowych tuż przed polem karnym, na szczęście rzut wolny nie przyniósł niczego strasznego. Za to Burza próbowała wykorzystać okazje które miała, najpierw z rzutu rożnego dośrodkował Słonina, piłkę głową zgrał Kościelny, ale bramkarz był na posterunku. Przy kolejnym naszym rogu nie miał już szans. Wrzutka Słoniny, strzał głową Gancarczyka trafia w poprzeczkę i z najbliższej odległości piłkę do bramki wpycha Bekieszczuk!!! 0:1 dla przyjezdnych!!! To tylko rozbudziło Polonię i już chwilę później tylko cud uratował nas przed stratą gola. Najpierw w zamieszaniu podbramkowym piłkę czubkiem buta z linii bramkowej wybił Kuś, do dobitki pośpieszył gracz gospodarzy i z 3 metrów trafił w... nawet nie wiemy w którego z naszych graczy i piłka wyszła w pole. Środa Śląska grała coraz odważniej i tylko własnej indolencji zawdzięcza zero po stronie zdobyczy. Za to my mogliśmy i powinniśmy prowadzić dwa do zera. Zamieszanie przed polem karnym wykorzystał jeden z naszych piłkarzy uderzając na bramkę, ale strzał... ręką zablokował obrońca Polonii, gwizdek sędziego uparcie milczał. Ogromne poświęcenie i serce do gry pozwoliło nam przetrwać pierwszą połowę.
Chwilę po przerwie mogło być po zawodach, doskonałe dośrodkowanie Kusia wzorowo... spartolił Kwiatkowski nie trafiając czysto piłki głową. Burza nastawiła się na kontrataki i Polonia długo nie widziała jak rozbić nasz mur obronny. Kolejna dobra kontra w naszym wykonaniu, kolejny strzał naszego piłkarza, kolejne bezczelne zagranie ręką w polu karnym gdzie obrońca miejscowych marzy tylko o tym by wybić piłkę zmierzającą w światło bramki swoim łokciem i po raz kolejny gwizdek "sędziego" milczy... Jakby tego było mało dwukrotnie znakomitą interwencją popisać się musiał Sekuła ratując nas przed stratą gola. Z naszej strony mogły zaimponować popisowo rozgrywane rzuty wolne, najpierw Słonina wrzucił w pole karne i powstało ogromne zamieszanie, kilku naszych graczy próbowało strzelać, ale bezskutecznie. Potem Słonina sprytnie zagrał do Watrala, ten wpadł w pole karne, minął lobem bramkarza, który wręcz go staranował, a gwizdek sędziego... milczał. Pomimo ogromnej frustracji nasi zawodnicy dzielnie pracowali i walczyli z coraz bardziej przesuwającą się do przodu Polonią. Jednak ubytek sił spowodowany grą na sztucznej murawie był coraz bardziej widoczny. Dobre akcje Polonii tylko ich nakręcały do kolejnych starań, długo jednak jedyne czym nas zaskakiwali to strzały z dalszej odległości. Burzę stać było jeszcze na kilka prób kontr, ale najpierw Kwiatkowski, który urwał się na skrzydle niecelnie zacentrował do Gancarczyka, a Kuś w sytuacji sam na sam za długo się zastanawiał i w końcu stracił piłkę. Okazało się, że ta strata była kluczowa dla wyniku meczu. Polonia ruszyła z kontrą, ale zgubiła piłkę w naszym polu karnym gdzie Bekieszczuk zapewniony o "czasie" próbował wybić piłkę, został nieoczekiwanie zaatakowany przez napastnika Środy Śląskiej i niestety trafił go w nogę. Gwizdek sędziego "oczywiście" zabrzmiał. Rzut karny. 1:1- zegar wskazywał 89 minutę gry... Do końca meczu, a sędzia doliczył dużo minut trwała raczej obrona remisu niż próby gry do przodu.
Kolejne dwa punkty uciekają naszemu zespołowi, niezwykle cenne dwa punkty. Szkoda tylko, że ogromna ambicja i wola walki nie zostały nagrodzone zwycięstwem i szkoda, że po raz kolejny w to wszystko trzeba włożyć słabe sędziowanie. Jednak nie wolno zapominać, że sami jesteśmy sobie winni, bo okazje na podwyższenie prowadzenia były i to nie byle jakie.
Komentarze