Najpierw pewność, potem luz
Nietypowo, bo w czwartek przyszło nam zagrać ligowy mecz, akurat tym meczem były nasze lokalne derby, bo do Chwalibożyc przyjechała rozpędzona ostatnio drużyna Zorzy Niemil. W naszej obronie przetasowania, pojawili się Kościelny i Szymon Czarnecki, a na skrzydło za nieobecnego Kołtowskiego wskoczył Konrad Kuś.
Pierwsza groźna akcja gości przyniosła im gola, piłka pomad naszymi obrońcami, brak powrotu i nieco zaspał również na linii nasz bramkarz i nasz były zawodnik Marek Chowaniak dopełnił formalności. To musiało obudzić naszych piłkarzy, którzy już na rozgrzewce byli lekko śnięci i od razu Burza zaczęła grać lepiej. Pierwsze dwa strzały z rzutów wolnych były niecelne, ale już w 17 minucie wyrównaliśmy stan meczu. Dobre podanie Damiana Mazura do Mateusza Kusia, który popisowo zwiódł obrońcę i sprytnym strzałem w długi róg strzelił swojego kolejnego ligowego gola. Nasz dobra gra trwała nadal, okazję na gola miał Książek, ale po znakomitym przyjęciu piłki w polu karnym jego strzał zastopował bramkarz gości. Zorza nie chciała być dłużna i co rusz wyprowadzała kontry na wyjątkowo ospały zespół Burzy. Dwie z nich powinny się zakończyć golami dla gości, ale na nasze szczęście w dobrych okazjach posyłali oni piłkę obok bramki. Odgryźliśmy się kolejny raz akcją Książka po której jeden z obrońców Niemila uderzył w swój własny słupek, powstało ogromne zamieszanie, które zakończyliśmy niecelnym strzałem. Niezdrowe emocje zaczęły się wkradać na boisko, ponieważ goście mieli ogrom pretensji do trójki sędziowskiej niemal przy każdej okazji. Nie inaczej było w 40 minucie gdy po rzucie wolnym piłkę zagraną w pole karne próbował łapać bramkarz Zorzy, zrobił to na swoje nieszczęście źle i wypuścił piłkę, ta trafiła w przebiegającego Kościelnego, a następnie do Mateusza Kusia, który spokojnie uderzył do pustej już bramki. Protestów przy tej okazji było co nie miara, ale sędzia uznał gola. Dało nam to spokój przed wycieczką na przerwę.
Po przerwie jeszcze mocniej podkręciliśmy tempo, czego efekty szybko przyszły. Najpierw jednak główkował niecelnie Książek, a precyzji w dograniu zabrakło Konradowi Kusiowi. W 56 minucie do długiej piłki od Słoniny ruszył Mateusz Kuś, po raz kolejny popisowo nabrał obrońcę, który tym razem sfaulował go w polu karnym. Zasłużony rzut karny pewnie na gola zamienił sam poszkodowany i zdobył kolejnego w tym sezonie hat tricka i swoją 44 bramkę w lidze! Jakby tego było mało po chwili mieliśmy rzut rożny. Piłka spadła na długi słupek do Kościelnego, który długo zwlekał z jej oddaniem. Wydawało się, że nic już z tej akcji nie będzie, ale Piotr odwrócił się na lewą nogę i dośrodkował prosto na głowę Grześka Książka, który strzałem w długi róg dał nam czwartego gola! Chcieliśmy nadal iść za ciosem, ale brakowało nam dokładności i skuteczności. Niestety w 70 minucie nasz zespół myślał chyba już o zakończeniu spotkania i został za to skarcony. Kolejny raz długa piłka za obronę, znowu Marek Chowaniak i jest już 4:2. Mecz zrobił się brzydki i więcej było pretensji do sędziego (gości) i niedokładnej gry (gospodarzy). W doliczonym czasie gry kolejne nieporozumienie Axela z obroną dało 3 gola gościom, znów autorstwa Marka Chowaniaka. Popsuliśmy sobie tylko statystyki, bo tyle goli nie straciliśmy łącznie w 7 ostatnich meczach!
Kolejna wygrana naszego zespołu z rzędu musi cieszyć, styl od 5 do 70 minuty też, resztę pozostawimy bez komentarza, bo zwycięzców się nie sądzi. Tej wiosny prezentujemy się tak, że ręce składają się do oklasków i nawet grając tak słabo jak w czwartek jesteśmy w stanie wygrać z tak niewygodnym przeciwnikiem jakim był tego dnia zespół z Niemila.