Mecz bez historii. Pewna wygrana.
Juniorzy w sobotnie przedpołudnie wygrali swój czwarty mecz z rzędu, tym razem pokonali na wyjeździe Polonię Bielany Wrocławskie 2:4.
Od początku meczu od naszych piłkarzy biła pewność siebie i spokój i mimo fatalnego klepiska, które bardziej przypominało drogę dojazdową na pole niż boisko, całkiem nieźle operowali piłką. Już na samym początku fantastycznym podaniem prostopadłym popisał się Świnionoga, lecz Daniel Skwarek w sytuacji sam na sam uderzył w słupek. Niestety nieskuteczni byliśmy również przy stałych fragmentach przez co gospodarze wyprowadzali groźne kontry. Na domiar złego fatalnie kryliśmy przy stałych fragmentach Polonii, za pierwszym razem nam się upiekło, jednak kolejny rzut wolny przyniósł gospodarzom prowadzenie. Złe krycie, pierwszy strzał broni Kochler, do dobitki już nie zdąża i przegrywamy. Na szczęście szybka koronkowa akcja, którą podaniem do Skwarka finalizuje Marcin Chowaniak daje nam wyrównanie. Aktywny na skrzydle był Chajdziony, ale jego strzały były zbyt lekkie. Znakomitą okazję na prowadzenie zaprzepaścił Marek Chowaniak, który w sytuacji sam na sam podał piłkę... bramkarzowi Polonii. Na jego usprawiedliwienie można dodać, że na tym boisku i tak miał trudną piłkę do opanowania. Tuż przed przerwą Burza dopięła swego i wyszła na prowadzenie. Rzut wolny z boku Michała Białka niefortunnie przecina jeden z przeciwników pokonując własnego bramkarza.
Po przerwie było widać, że nasi piłkarze spokojnie wygrają ten mecz, gospodarze opadli z sił, a nasi wymieniali między sobą piłkę wręcz popisowo. Kolejne popisowe prostopadłe zagranie pomiędzy obrońców od Damiana Świnionogi wykorzystał Daniel Skwarek i było 1:3. Sam Damian miał okazję po rzucie rożnym, ale uderzył zbyt lekko. Polonia sfrustrowana brakiem umiejętności zaczęła faulować naszych piłkarze przez co dużo było przerw w grze. Odpowiedzieliśmy na to w najlepszy możliwy sposób. Złe wybicie bramkarza Poloni przejął Skwarek, wypuścił w bój Marka Chowaniaka, który przelobował bramkarza, trafił jednak w słupek, a obrońca, który chciał wybić piłkę uderzył w sam środek swojej bramki. W ostatniej minucie znowu słabe krycie przy stałym fragmencie przyniosło Polonii kolejnego gola.
Mecz właściwie bez historii od pierwszej minuty nasi zawodnicy prezentowali wręcz niesamowitą pewność siebie w tym co robią i gole dal nas były kwestią czasu.
Komentarze