Zderzenie z rzeczywistością.
W niedzielne popołudnie nasz zespół czekał trudne zadanie. Do Chwalibożyc przyjechał trzeci zespół tabeli LZS Solniki Małe. Nasz zespół zimowymi sparingami rozbudził nadzieję kibiców na skuteczną walkę o utrzymanie.
Niestety brutalna weryfikacja nastąpiła bardzo szybko, bo już przy pierwszym rzucie rożnym przeciwnika, wybicie piłki przed pole karne, uderzenie, które mija kilku naszych zawodników znajduje drogę do siatki. Najbliżej wybicia piłki był Damian Świnionoga, ale w nią nie trafił. Burza dobrze rozgrywała piłkę i tworzyła sobie sytuacje, ale zdecydowanie brakowało nam wsparcia skrzydeł. Mogliśmy jednak szybko odpowiedzieć na gola gości, znakomite podanie Tomka Stachowicza w uliczkę i Mateusz Kuś lobując bramkarza Solnik nie trafił w bramkę. Goście szybko wyprowadzili akcję, która zabiła pokłady entuzjazmu w naszym zespole. Strata piłki w środku pola, długa piłka, złe ustawienie Kwiatkowskiego, który potem nie dogonił napastnika Solnik, ten uderzył obok wychodzącego Maćka Stachowicza i stare koszmary wróciły. Mimo kilku naprawdę niezłych sytuacji do zdobycia gola stare grzechy nas doścignęły i znów byliśmy nieskuteczni.
Druga połowa to niestety chaos w naszych poczynaniach i dobre wyprowadzanie akcji przez gości. Brak wsparcia w tyłach był widoczny i nasza obrona kilkukrotnie sama musiała sobie radzić z atakami gości, którzy dodatkowo wyprowadzili popisową kontrę i zakończyli ją trzecim golem. W naszych poczynaniach raziła niedokładność, a kilka sytuacji, które urodziły się w polu karnym Solnik było raczej z przypadku niż z faktycznej gry naszej drużyny. Znakomitą okazję na gola zmarnował Tomek Stachowicz, który w sytuacji sam na sam uderzył wprost w bramkarza. Z rzutu wolnego próbował wprowadzony na plan gry Biegański, ale uderzył zbyt lekko. Wreszcie sprawy we własne nogi wziął Krzysiek Czarnecki, odzyskał piłkę na naszej połowie, wymienił klepkę z napastnikami i znalazł się sam na sam z bramkarzem Solnik. Krzysiek do końca zachował zimną krew i na tacy wystawił piłkę do pustej bramki Biegańskiemu, który skorzystał z prezentu. Na więcej naszego zespołu nie było stać i dobrze, że nie stracił jeszcze kilku goli po kontrach gości.
Dobre sparingi i gra w nich rozbudziła apetyty, przyszła liga, emocje, gra z nożem na gardle i nasz zespół sobie nie poradził i… nie był zespołem. Właściwie przestał nim być w momencie straty drugiego gola. W oczy rzucał się brak pomysłu i przypadkowość naszych akcji, a nasze skrzydła nie istniały w tym meczu. Zostało 12 meczy, ale z taką grą…
Komentarze