Trudno to wyjaśnić.
![Trudno to wyjaśnić.](https://static.futbolowo.pl/assets/870/f/9/ed93df28d77521b4dd354b3976266f1e0a55d6.jpg)
To co wydarzyło się w Chwalibożycach w niedzielne popołudnie trudno racjonalnie wytłumaczyć i pewnie wielu powie sobie po suchym wyniku "o.. Burza znowu zebrała baty"
Niestety dla nas nic bardziej mylnego, wreszcie prawie w pełnym składzie nastawieni bojowo (może za bardzo?) wyszliśmy na Międzybórz pewnie swego. Niestety przeciwnicy szybko, bo już w 7 minucie po rzucie wolnym i ogromnym błędzie Stachowicza szczęśliwie prowadzili. Burzy to nie zraziło jak bywało to do tej pory, a można nawet powiedzieć, że zmotywowało do działania, graliśmy w piłkę, kreowaliśmy grę, brakowało ostatniego podania, lub strzału, chociaż tutaj dobry choć niecelny oddał Kuś. Burza zdobyła nawet gola, ale Krzyśkowi Czarneckiemu sędzia odgwizdał spalonego. Goście grali dł€gą piłkę do swojego najlepszego napastnika i przynosiło to efekty, źle asekurująca się para Kwiatkowski Szymon Czarnecki dopuszczała do groźnych okazji. ale goście tego nie wykorzystywali. Gdy gol dla Burzy wydawał się tylko kwestią czasu jedno podanie prostopadłe bilard pomiędzy Kwiatkowskim i napastnikiem gości i piłka nieszczęśliwie po nogach Piotra wpada do naszej bramki. Całą połowę Burza grała w piłkę, a rywale... strzelali bramki.
Jednak to co wydarzyło się w drugiej części gry przeszło ludzkie pojęcie, od samego początku Burza gości tylko na połowie przeciwnika, rywale z rzadka przekraczają połowę boiska, mają groźną sytuacje po stałym fragmencie, ale dobrze zachował się, Krzysiek Czarnecki. Piłka po naszych strzałach, dośrodkowaniach nijak nie chce wpaść do bramki przyjezdnych, a oni wcale nie kwapią się do ataku. Strzelamy nawet gola, ale tym razem Marek Chowaniak był na spalonym. Znowu pachnie golem dla nas i... oczywiście go tracimy w dodatku w kuriozalnych okolicznościach. Dośrodkowanie, do piłki wychodzi Stachowicz i... można powiedzieć, że wrzuca ją sobie za kołnierz. Wtedy już całkowicie się posypało, złe krycie przy rzucie rożnym, wybicie przed pole karne i bomba nie do obrony 0:4. Jakby tego było mało, kolejna wrzutka, w piłkę nie trafia Chowaniak, mocne wbicie piłki przez skrzydłowego Zenitu przed naszą bramkę i tam nieszczęśliwie interweniuje Kwiatkowski i "zdobywa" swojego drugiego gola samobójczego.
Ciężko cokolwiek napisać po meczu w którym gra się w piłkę, a przeciwnik strzela gole... Właściwie to my strzeliliśmy trzy (samobójcze), a i rzut wolny z 7 minuty można zapisać na konto Maćka. Gra wróciła, zaangażowanie wróciło, ciągle brakuje szczęścia pod obiema bramkami, a może umiejętności?
Komentarze