Solidna dawka nerwów i emocji.

Solidna dawka nerwów i emocji.

W niedzielę Burza Chwalibożyce wreszcie zagrała na swoim boisku po serii meczy wyjazdowych. Mecz jaki przypadł nam w udziale w tej kolejce to małe lokalne derby. W drużynie Niemila, która do nas zawitała, gra kilku zawodników związanych z Burzą jeszcze w poprzednim sezonie, a niektórzy nawet byli u nas przez kilka lat w wieku juniorskim. Z drugiej strony w naszym zespole gra dwóch zawodników z Niemila, ale Dominik Galasiński jest od jakiegoś czasu kontuzjowany, a Patryk Zakrzewski złapał kontuzję na czwartkowym treningu i nie mógł nawet wyjść na boisko na kilka minut. Poza tym w składzie bogactwo, bo na ławce zasiadł pełny zestaw 7 osób.

Już pierwsze minuty pokazały, że mecz będzie pełny emocji i spięć, nasz kapitan w dwóch pierwszych ostrych interwencjach pokazał, kto rządzi na boisku. Zorza niczym nas nie zaskoczyła, próbowała grać do przodu, ale większość och akcji poprzedzało długie zagranie, albo niedokładne podanie. Nieliczne indywidualne akcje stwarzały jeszcze zagrożenie na początku meczu, ale szybko to opanowaliśmy. Nie zmienia to faktu, że Burza grała bardzo nerwowo i w naszych szeregach panował chaos. Z tego całego rozgardiaszu i nerwowej gry wyszedł gol dla nas. Dobre rozegranie piłki, która trafiła na skrzydło do naszego kapitana, Mateusz wypatrzył nieobstawionego w polu karnym Damiana Wróbla, który strzałem w róg bramki dał nam prowadzenie. Bramka zamiast uspokoić nasz zespół wprowadziła jeszcze większą nerwowość i długo graliśmy to samo co przeciwnik- niedokładnie i samolubnie. Wreszcie w miarę uspokojono sytuację i parę razy rozegraliśmy piłkę w środku boiska co zaowocowało kilkoma strzałami i próbami podejścia pod pole karne Zorzy. Zorza chciała wyrównać i próbowała wykorzystać swojego napastnika, który walczył z naszymi obrońcami jak mógł, ale często był osamotniony. Wreszcie wszystkie wątpliwości rozwiał Krzysztof Czarnecki. Zdecydował się on na strzał z dużej odległości, mały rykoszet plus nieporadna interwencja bramkarza Zorzy pozwoliła znaleźć piłce drogę do siatki. Minęło kilka minut i kolejna dobra akcja Burzy, którą uruchomił Słonina. Skrzydłem uciekł Świnionoga, zagrał do Wróbla, a ten dalej do Kusia. Mateusz stojąc tyłem do bramki z pełnego obrotu uderzył, a piłka wtoczyła się do bramki tuż obok słupka. 3:0. Emocji naszym zawodnikom było jednak tak mało, że zafundowali sobie sami kolejne. Długa piłka przeciwnika zmierzała w nasze pole karne, gdzie Kotwica zamiast na nią poczekać zdecydował się interweniować poza polem karnym. Zrobił to jednak tak niefortunnie, że wybijając w piłkę trafił nią w Winnickiego i wtoczyła się ona do naszej bramki.

Po przerwie rozpoczęło się od przepychanek i ostrego spięcia pomiędzy zespołami. Zaczęło się od idiotycznego zachowania Damiana Mazura, który po gwizdu postanowił sam wymierzyć sprawiedliwość i odepchnął zawodnika Zorzy. Wywiązała się z tego niezła szamotanina i sędzia musiał uspokajać nastroje. Z całej tej sytuacji Damian Mazur otrzymał czerwoną kartkę i osłabił nasz zespół, a dodatkowo żółtą otrzymał Słonina i zawodnik Zorzy. Od tego momentu miało być dla nas ciężej, ale… Słonina uruchomił przesuniętego na skrzydło Kusia, ten ograł obrońcę w polu karnym, który go faulował, ale Mateusz utrzymał się na nogach ograł drugiego i strzelił z ostrego kąta w długi róg obok fatalnie ustawionego bramkarza gości. Komfort odczuliśmy przez chwilę, bo po minucie i strzale z dalszej odległości tak nieporadnie interweniował wprowadzony na boisko Stachowicz, że wrzucił sobie piłkę do bramki. I znowu pozostały dwa gole przewagi. Burza w 10 mądrze się broniła, wyprowadzała kontry i strzelała, niestety niecelnie. Zorza wprowadzała łatwo piłkę na naszą połowę, ale jedyna akcja warta wzmianki to chyba znakomity strzał z przewrotki naszego byłego zawodnika Marka Chowaniaka, który w jeszcze lepszym stylu obronił Stachowicz rehabilitując się za straconego gola. W kolejnej sytuacji Stachowicz za krótko piąstkował piłkę i dobijający zawodnik Zorzy trafił… wprost w leżącego już na boisku Maćka. Ten pełen emocji mecz Burza zamknęła w doliczonym czasie gry. Dobre utrzymanie piłki w narożniku przez Marka Sturlisa zakończyło się niecelną wrzutką Kołtowskiego. Piłka jednak wróciła do Mateusza, a ten raz jeszcze wrzucił na długi słupek, gdzie zupełnie nieobstawiony trener zespołu Piotr Kwiatkowski uderzył szczupakiem tuż przy słupku całkowicie kończąc mecz.

Wygrana jest wygraną, gra pozostawiała wiele do życzenia i należy to zmienić. Rażą błędy naszych bramkarzy i nerwowe zachowania. Zespół należy pochwalić za skuteczność, bo w sumie mieliśmy niewiele więcej klarownych sytuacji od ilości strzelonych goli, dodatkowo duży plus za ambicję i wolę walki w tym meczu. Brawo Burza!

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości