Słabo, ale szczęśliwie.
Niedzielny poranek przywitał nas deszczową i pochmurną pogodą, a nasi piłkarze w tym czasie musieli wyjść na boisko w Wójcicach w walce o kolejne ligowe punkty. Na samym początku trzeba zaznaczyć, że wielki szacunek należy się dla Macieja Stachowicza oraz Piotra Słoniny, którzy wstali z łóżka z chorobą, gorączką i brakiem sił, a mimo to zagrali w meczu i pomogli zespołowi! Panowie ogromny szacunek dla was! Mimo wszystkich niepokojących wieści w meczu niedostępny był tylko kontuzjowany Kwiatkowski, z przyczyn zawodowych Marek Sturlis oraz z powodów osobistych Piotr Kotwica.
Od pierwszej sekundy Burza narzuciła swój styl gry i już w 3 minucie została nagrodzona. Rzut wolny wykonywał Mateusz Kuś, dośrodkowanie za bardzo mu nie wyszło, ale piłkę sprytnie przedłużył Damian Mazur, ta trafiła do Damiana Wróbla, który ostatnio wyspecjalizował się w szybkim strzelaniu bramek, tak też zrobił teraz i dał nam szybkie prowadzenie. Dobra gra zespołu trwała, zwieńczeniem jej była znakomita okazja po rzucie wolnym Słoniny, gdzie bramkarz Zalesia minął się z piłką, a główkujący Krzysiek Czarnecki uderzył minimalnie niecelnie. Po 20 minutach nasz zespół… przestał grać. Zalesie osiągnęło bardzo wyraźną przewagę w posiadaniu piłki, a my mieliśmy problem z opuszczeniem naszej połowy. Najgroźniej w naszym polu karnym robiło się po stałych fragmentach gdzie gospodarze wygrywali wszystkie pojedynki główkowe. Tutaj należy napisać, że tylko dobra postawa Stachowicza uchroniła nas od straty gola. Maciej kilkukrotnie wyłapywał groźne uderzenia głową graczy Zalesia. Dobra gra gospodarzy trwała, a Burza nie mogła wyjść z marazmu. Doliczony czas gry pierwszej połowy zapalił światełko w tunelu. Najpierw do długiej piłki ruszył Kuś, minął po drodze bramkarza i w strzale do pustej bramki przeszkodził mu obrońca wybijając piłkę na rzut rożny. Po rzucie rożnym Słoniny z 5 metrów główkował Kołtowski, ale minimalnie niecelnie.
Po przerwie Zalesie zagrało jeszcze odważniej. Burza ciągle dzielnie się broniła, ale zaczęła popełniać błędy w obronie. Pierwsze z nich zniwelował jeszcze Stachowicz, ale wreszcie gospodarze dopięli swego. Złe ustawienie defensywy wykorzystał napastnik miejscowych lobując Stachowicza, ten miał piłkę na rękach, ale wypchnął ją tylko na słupek, na tyle nieszczęśliwie, że wpadła do naszej bramki. Gol na 1:1 na krótko obudził Burzę, zaczęliśmy grać w piłkę, wymieniliśmy kilkanaście dobrych podań. Ten krótki okres gry wystarczył do odzyskania prowadzenia. O piłkę na boku boiska powalczył Mazur, znakomitym podaniem uruchomił Kusia, który minął bramkarza i tym razem już nikt nie przeszkodził mu w strzale do pustej bramki. Niestety zamiast dodać nam skrzydeł spowodowało to jeszcze większy chaos w naszych szeregach. Na szczęście podobnie było w szeregach Wójcic i długo dzielnie się broniliśmy. Nadal Stachowicz był naszą opoką w bramce, wyłapał najpierw próbę lobowania, a następnie odważnym wybiegiem poza pole karne zmusił napastnika Zalesia do szybkiego uderzenia, które okazało się niecelne. Im dłużej trwała ta połowa tym częściej mieliśmy okazję do kontr po tym jak gospodarze się odsłaniali. Sami też sobie szkodzili prowadząc dyskusję ze arbitrem. Dobre okazje w końcówce mieli Świnionoga, groźnie (minimalnie niecelnie) uderzał Kuś. W doliczonym czasie gry Zalesie miało jeszcze rzut rożny po którym powstało ogromne zamieszanie w naszym polu karnym zakończone bardzo niecelnym strzałem gospodarzy. Wreszcie sędzia zakończył zawody.
Grając dobrze przez 20 minut w meczu i fatalnie przez pozostałą część trzeba mieć szczęście by wygrać. Czasami mówią, że szczęście sprzyja lepszym, albo, że sztuką jest wygrać mecz grając słabo. Tak było w naszym przypadku w minioną niedzielę. Śmiemy nawet twierdzić, że był to najsłabszy mecz Burzy w tym sezonie… tylko, że zwycięski, a jak mówią zwycięzców się nie sądzi. Upominamy jednak naszych piłkarzy! Weźmy się do roboty!
Komentarze