Przełamanie z niedosytem.

Przełamanie z niedosytem.

W niedzielę do Chwalibżyc przyjechał zespół Odry Kotowice, był to idealny przeciwnik do przełamania się i zdobycia 3 punktów. Zanim mecz się rozpoczął to na prośbę sędziów został rozpoczęty 15 minut wcześniej ze względu na późną porę jego rozgrywania. Doszło również do zgrzytu, ponieważ goście nie posiadali w komplecie dokumentów tożsamości, a jeden z nich pokazywał jakiś inny dokument do którego nie potrafił nawet podać daty urodzenia. Z tego wszystkiego skład gości okroił się do 11 osób. Oczywiście wyzwisk w naszym kierunku nie było końca, ale radzimy by zespół Odry sam zaczął grać fair i stosował się do przepisów, a nie je naginał. W naszym składzie pojawił się Szymek Czarnecki, który zastąpił Galasińskiego, zawieszonego za kartki Damiana Mazura zastąpił Miroslav Gramiak, a na lewej obronie zagrał Patryk Suchecki. Na skrzydło wrócił Książek, a lekko kontuzjowany Stachowicz zajął miejsce na ławce. Do gry wrócił również Głowacki, który odcierpiał kartkowe zawieszenie.

Burza od początku rzuciła się na rywala i w efekcie w 2 minucie rzut wolny wywalczył Grzesiek Książek. Stały fragment gry na gola zamienił znakomitym uderzeniem Jarek Mazur! Mecz ułożył nam się znakomicie. Kolejne akcje i gra do przodu zwiastowały znaczną poprawę jeśli chodzi o głowy naszych zawodników, kolejno strzelali Kuś (Mateusz), Książek i Głowacki, ale byli blokowani, a dobre podanie do Głowackiego, Adrian zamienił na strzał niecelny. Wreszcie w 14 minucie znakomitą piłkę za obronę wrzucił Miro Gramiak, gdzie Mateusz Kuś już wiedział co z nią zrobić i mocnym strzałem zdobył drugiego gola dla nas. Goście jedyne zagrożenie potrafili stworzyć grając „lagę” do przodu lub wrzucając piłkę ze stałego fragmentu gry. My natomiast graliśmy w najlepsze oddawaliśmy mnóstwo strzałów (poprawa na plus!), tylko brakowało tego celnego do siatki. Wreszcie po rzucie rożnym piłka wypadła poza pole karne gdzie odnalazł się Szymon Czarnecki i dorzucił ją w pole karne. Grzegorz Książek, który zamykał akcję uderzył głową w poprzeczkę, a bramkarz Odry piłkę która poszła w górę przepuścił między rękami gdy spadała i ta po odbiciu się od murawy wpadła do bramki. Doprawdy przedziwny gol, ale nie zmienia to faktu, że prowadziliśmy 3:0. Goście sfrustrowani chyba sytuacją meczową i przedmeczową grali ostro i nie oszczędzali naszych nóg. Burza miała jednak w tym meczu profesora Jarka Mazura, który regulował naszą grę był zawsze pod piłką i rozgrywał kapitalne zawody co muszą chyba przyznać wszyscy obecni na stadionie. Czwarty gol to dzieło naszego kapitana, który wyskakując do piłki w polu karnym został sfaulowany i sam wykonał pewnie rzut karny dając nam 4 bramkowe prowadzenie.

Mając w pamięci poprzednie mecze bardzo baliśmy się początku drugiej części, nasze obawy nieco się potwierdziły bo znowu wyszliśmy ospali rozkojarzeni i słabo graliśmy w piłkę, na szczęście szybko opanowaliśmy sytuację i zabraliśmy się do roboty. Powróciły do nas stare koszmary z poprzednich meczy i zaczęło brakować strzałów. Trener zaczął rotować składem i zaczęli się pojawiać na boisku zmiennicy. Zanim to nastąpiło zbiorowy błąd obrony gości został rzez nas wykorzystany, niedokładna wydawałoby się piłka w jakiś cudowny sposób od obrońców trafiła do Konrada Kusia, który nie pomylił się w sytuacji sam na sam i dał nam 5 gola. Po chwili swoich sił próbował Mateusz Kuś i Grzegorz Książek, ale strzelali niecelnie, a Mateusz za drugim razem po samotnym rajdzie wprost w bramkarza. Nasz kapitan musiał niestety opuścić boisko z lekką kontuzją i mamy nadzieję, że nie stało się nic poważnego. Dobrze zaczęliśmy grać skrzydłami, gdzie podłączał się Paweł Kurowski, ale dośrodkowywał niecelnie. W kolejnej sytuacji zmiennik Zakrzewski próbował wślizgiem strzelać, ale w sytuacji stykowej uderzył w piłkę i bramkarza. Niestety Odra dalej polowała na nasze kości, a szczytem głupoty był występ jej piłkarza, który biegnąc w kierunku naszego bramkarza łapiącego piłkę próbował uderzyć go pięścią. Na szczęście szybko zapędy jego utemperował sędzia. Jak to z nami bywa nigdy nie może być zbyt dobrze i popełniliśmy błąd w obronie, który skutkował utratą gola. Najpierw w piłkę nie trafił Paweł Kurowski, potem sam został Szymek Czarnecki i pomimo interwencji Piotrka Kotwicy nie miał on szans przy dobitce. Bramkę z cyklu „uwaga biegnie Maradona” zdobył Tomasz Stachowicz. Podanie od obrony do Głowackiego (bardzo dobry mecz, szkoda, że koledzy nie chcieli wykorzystywać jego ruchu), ten w popisowy sposób ściąga za sobą 3 obrońców Odry i markując przyjęcie nie dotyka piłki i ta trafi do Tomka, który mając przed sobą dwóch obrońców popisowo ich ogrywa i strzela obrok bezradnego bramkarza! 6:1! Wynik mogliśmy i powinniśmy podwyższyć, ale znów brakowało strzałów.

Przy okazji podsumowania meczu pozdrawiamy gracza gości z numerem 7, który nawet po meczu nie umie się zachować i nie potrafi normalnie podziękować przeciwnikowi za mecz- przegrywać też trzeba umieć! Nasz zespół zagrał do przodu z zębem i chęciami, można by powiedzieć nareszcie. Oddaliśmy bardzo dużo strzałów, chyba więcej niż w poprzednich 3 meczach, a tego ciągle nam trzeba, skoro są strzały to teraz musi być celność i z naszym zespołem musi być coraz lepiej. Brawo panowie za chęci i ambicje!

do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości