Powstali z kolan.

Powstali z kolan.

Ostatni mecz w tym roku i za naszymi piłkarzami nie przemawiało przed nim nic, ani pozycja w tabeli, ani seria porażek, anie przeciwnik, czyli wicelider ligi. Wołów przyjechał z silnym postanowieniem wskoczenia na pozycję lidera ligi przed zimową przerwą.

Od początku meczu nasi piłkarze imponowali mądrą grą i walką w środku pola. Do wyjściowego składu powrócił Piotr Słonina i od razu było widać progres w naszej grze. Przeciwnik grający pod silny wiatr nie za bardzo wiedział jak rozmontować mądrze ustawioną Burzę. Z naszej strony dobre akcje przeprowadzili Słonina z Cieplińskim, ale obaj za wcześnie zdecydowali się na strzały i nic z tego nie wyszło. Nasza defensywa raz dała się zaskoczyć, po wrzutce z prawej strony krycie zgubił Szymek Czarnecki, ale pomocnik gości nie potrafił tego wykorzystać. Kolejną okazję miał Ciepliński, ale uderzył głową z 10 metrów wprost w bramkarza. Genialną wręcz okazję zmarnował Kuś, dostał prostopadłą piłkę wyprzedził obrońcę, który go faulował, i poszedł na wymianę wślizgów z bramkarzem, którą niestety przegrał. Jak to bywa w takich meczach straciliśmy gola z niczego. Długie podanie walka bark w bark napastnika gości z Szymonem Czarneckim i sędzia ku zdziwieniu wszystkich dyktuje rzut karny. Ile to już w tym sezonie dostaliśmy takich karnych z niczego? Niestety tracimy gola i przestajemy grać tylko gadać z sędzia i wyładowywać frustrację faulami na Wołowie. W takiej nieciekawej atmosferze udaliśmy się na przerwę. 

Kilka minut po przerwie złe rozegranie Kościelnego do Nikodema, ten traci piłkę i próbując ją wybić fauluje w polu karnym napastnika Wołowa, tym razem karny bezdyskusyjny. Niestety Przemek nie obronił karnego pomimo, że miał piłkę na ręku. 2:0 dla gości i... przestali oni grać, bo myśleli, że mecz jest wygrany. Burza natomiast po raz pierwszy w tym sezonie nie zwiesiła głów, nie poddała się, powstała z kolan i walczyła!!! Walczyła i to skutecznie. Najpierw rzut rożny, dobra wrzutka Słoniny i lob głową Nikodema zaskakuje bramkarza gości, Karol tym golem odkupił swoje winy za drugiego karnego. Burzy było mało i mało, Wreszcie w polu karnym powalczył Ciepliński, którego rękami zatrzymał obrońca. Grzegorz wyczuł moment i się przewrócił. Sędzia wskazał na trzeci w tym meczu rzut karny. Pewnym egzekutorem był Słonina i zrobił się remis. Nasi zawodnicy poczuli, że można ten Wołów pokonać, choćby za to, że przy wyniku dwa zero kompletnie nas zlekceważył. W końcowych minutach groźnie kontrowaliśmy i wreszcie po rzucie wolnym z boku i rozegraniu piłki Słonina wrzucił piłkę ponad głowami obrońców gdzie znalazł Gancarczyka, który uderzył pewnie i mocno w krótki róg dając nam prowadzenie!!! Wołów w ostatnich minutach wreszcie się obudził i kilkukrotnie zagroził naszej bramce, ale uderzył tylko w słupek. 

Wreszcie, wreszcie, wreszcie przegrywaliśmy pomimo dobrej gry, potrafiliśmy się podnieść i pokazać wszystkim, że jeszcze za wcześnie by nas skreślać!!!

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości