Gong na początek.
Nasi piłkarz na sam początek ligi otrzymali niezły "gong" i już leżą na deskach i są liczeni. Czyżby przedsezonowe przewidywania o naszym rychłym spadku do B klasy miały się potwierdzić? Na razie najmłodszy zespół w lidze przegrał z kretesem w Solnikach Małych, ale z ferowaniem wyroków radzimy wszystkim wstrzymać się na dłuższy okres czasu.
Trener Piotrowski już przed meczem miał niezły orzech do zgryzienia, na zbiórce z różnych powodów zabrakło Jakuba Tomczyka, Krzyśka Czarneckiego, jego brata Szymona. W tej sytuacji w pierwszym składzie debiutowali juniorzy Galasiński i Chowaniak, a trzeba powiedzieć, że kolejni z nich czyli Chajdziony i Świnionoga też byli w składzie. Szybko zadebiutował kolejny z nich Konrad Kuś, który w 15 minucie zminił kontuzjowanego Mazura. Działo się to już jednak przy stanie 1:0 dla gospodarzy, którzy otworzyli wynik w 3 minucie. Prostopadłe podanie, spóźnione wyjście naszego nowego/starego bramkarza Stachowicza i stało się. Nasz drużyna długo budziła się w tym pełnym walki i brutalnej gry meczu, jednak końcówka pierwszej połowy zwiastowała niezłą grę naszej drużyny i kilka strzałów na bramkę gospodarzy. Aktywny był Mateusz Kuś, a i drugi z naszych nowych zawodników Rafał Bogunia przejawiał ogromną ochotę do gry. Jednak obrona zestawiona z Kwiatkowskiego i Galasińskiego w środku nie wyglądała zbyt pewnie i tylko dzięki nieudolności graczy Solnik nie przegrywaliśmy wyżej. Niestety tuż po przerwie drugi faul w meczu popełnił Kwiatkowski i... dostał drugą żółtą kartkę czym osłabił zespół. Wtedy się posypało, szybkie trzy gole (ten trzeci z wolnego to stadiony świata- samo okienko), zrobiło się 4:0 i wtedy honorowego gola zdobył Mateusz Kuś po indywidualnej akcji. Całkowicie rozbity zespół psychicznie nie udźwignął presji, zestawienie obrony po zejściu Kwiatkowskiego również nie wyglądało pewnie i traciliśmy kolejne gole.
Wynik 7:1 mówi sam za siebie i nie trzeba nic dodawać. Sprawę zawalił Kwiatkowski, teraz możemy się tylko zastanawiać co by było gdyby jednak nie dostał kartki i gralibyśmy 11 na 11. Młody zespół ma wiele pracy przed sobą, a trener Piotrowski jeszcze nie jeden twardy orzech do zgryzienia.
Komentarze