Dwie różne połowy.

Dwie różne połowy.

We wtorek w ramach jednostki treningowej Burza pojechała do Lipek w województwie opolskim na mecz z miejscową... Burzą. Jak zwykle już w okresie wakacyjnym nie zagraliśmy w pełnym składzie, zabrakło w naszych szeregach Piotra Słoniny, Bartka Trzebuniaka i tradycyjnie już chyba Daniela Skwarka. 

Obrona i pomoc grające w niemal galowym zestawieniu w pierwszej połowie funkcjonowały na wyraz dobrze, szczególnie niektóre wyjścia z piłką do przodu były pokazem naszej dobrej gry. Przeciwnik również bardzo dobrze się organizował, ale pomimo solidnego środka pola w pierwszej części ograniczał się do długiej piłki na napastnika, który trzeba sobie to jasno powiedzieć- dobrze sobie radził z naszą obroną. W jednej sytuacji tylko ofiarna interwencja Barana zapobiegła utracie przez nas gola. Po kilku takich akcjach nasi zawodnicy odcięli również i te piłki i zyskali chyba lekką przewagę. Bardzo aktywny w grze był Krzysiek Czarnecki, Marek Sturlis oraz Mateusz Kuś. Brakowało w tej połowie nieco wykończenia, dwa razy powinien gola zdobyć Marek Sturlis, ale za każdym razem brakowało kropki nad i. Groźne okazje gospodarzy kasowała obrona, lub grający coraz wyżej Piotrek Kotwica. Nad wyraz solidnie grająca Burza została wreszcie nagrodzona, dobra akcja Mateusza Kusia, wypuścił on w bój Krzyśka Czarneckiego, który uderzył w długi róg nie dając szans miejscowemu bramkarzowi. Szkoda tylko, że fatalny sędzie ( jakiś człowiek z trybun, bez gwizdka i nie znający się chyba na piłce) postanowił pomóc "swoim" i zagwizdał spalonego. Po chwili pomógł jeszcze bardziej i "zagwizdał" karnego, którego gospodarze zamienili na gola. Był to ostatni akord dobrej połowy wykonaniu naszych zawodników.

I niestety dla nas rozpoczęła się druga część gry, tutaj sprawę najbardziej zawalił chyba nasz trener. Tak przetasował zespół, że ten stracił całą stabilność i zaczęło to wyglądać naprawdę źle. Obrona przestałą dobrze się porozumiewać i akcje gospodarzy, którzy zaczęli opanowywać środek pola były coraz groźniejsze. Wróciły również stare koszmary. Fatalne do tyłu piłkę zagrał Szymek Czarnecki, który podał ją za krótko, nie zdążył do niej Galasiński, napastnik Lipek sam na sam i Piotr pokonany bez większego trudu. Po chwili dobra akcje miejscowych nasz zespół rozklepany i zrobiło się 3:0. Burza odwrotnie jak w wielu meczach nie załamała się i pomimo słabej gry parła do przodu chcąc zdobyć gola. Wreszcie dobre podanie dostał Świnionoga, który urwał się obrońcy i został skoszony w polu karnym przez bramkarza. Rzut karny niestety dla ans fatalnie wykonał nasz kapitan uderzając obok słupka. Po kilku minutach ostrej walki w środku pola z którą nie radził sobie sędzia błąd kolejny przydarzył się naszej obronie. Konkretnie zaspał Suchecki, nie dogadał się z Winnickim i zawodnik Lipek popędził sam na bramkę ponownie nie dając szans na skuteczną interwencję Piotrkowi. Chwalibożyce jednak ambitnie parły do końca, próbowano różnych metod, ale gospodarze długo rozbijali nasze ataki. Wreszcie na skrzydle popisowo dryblował Konrad Kuś i wrzucił do brata, który spokojnie zdobył gola dla nas. Mateusz dostał też w ostatniej minucie szansę na rehabilitację, bo faulowany w polu karnym był Kwiatkowski. Tym razem gol z 11 metrów został zapisany na konto naszego kapitana. 

Burza w tym meczu pokazała dwa oblicza, to dobre, które chcemy widzieć i to słabe w drugiej połowie z błędami w obronie, których ciągle nie potrafimy eliminować. Optymistyczne w tym wszystkim jest to, że w prawie optymalnym składzie Burza naprawdę prezentuje niezłą grę, szkoda tylko, że po przetasowaniach trenera zespół nie wyglądał tak dobrze. Może warto przyjąć porażkę na klatę i obudzić się nieco z dobrego snu w jaki wprowadzili nas piłkarze w ostatnich sparingach? Przypominamy, że zimą zespół również wygrał praktycznie wszystkie sparingi, a potem bilans w lidze był fatalny. 

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości