Bez serca- WSTYD!
Wybierając się na pojedynek z czerwoną latarnią ligi nikt nie przewidywał problemów, ale już przed meczem informowaliśmy o ogromnych ubytkach w naszym składzie, nie zmienia to faktu, że Ci co wyszli na boisko okryli wstydem nasz zespół.
Już pierwsze minuty nie zwiastowały niczego dobrego, niedokładne podania i brak akcji zaczepnych. Co prawda po rzutach wolnych dwukrotnie główkował Mazur, ale najpierw wprost w bramkarza, a następnie w poprzeczkę. Gospodarze zwalniali grę, grali agresywnie i próbowali przytrzymywać piłkę w środku pola. Długo nic nie wychodziło z ich akcji, ale pierwsza w której przedostali się w nasze pole karne przyniosła im gola. Skrzydłowy Falko wpadł w pole karne gdzie niepewnie grający Suchecki dał się minął, zawodnik gospodarzy wycofał piłkę przed pole karne gdzie mocnym strzałem nie dano szans na skuteczną interwencję Piotrkowi Kotwicy. To zamiast obudzić naszych piłkarzy spowodowało jeszcze większą stagnację i notoryczne próby bezsensownego pchania się do przodu bez spokojnego rozgrywania piłki. Przyniosło to kilka rzutów wolny i brutalny faul na naszym kapitanie, ale jedyny groźny strzał oddał tak naprawdę tylko Damian Wróbel. Z drugiej strony trwała niemoc w naszym zespole i fatalnie wyglądający blok obronny. Mnożyły się niedokładne przyjęcia, złe podania i juniorskie straty. Brakowało nam też szczęścia, które do tej pory nam sprzyjało, a teraz wszystkie stykowe piłki wygrywali miejscowi, w ostatniej chwili blokowali nasze podania, albo sami mieli szczęście w rozegraniu piłki. Przeprowadzili też oni kolejne groźne akcje, a jedna z nich pachniała golem. W sytuacji sam na sam znalazł się miejscowy napastnik i przelobował Piotra, ale kapitalną interwencją przewrotką piłkę z linii bramkowej wybił Piotr Kwiatkowski, okupując całą akcję kontuzją pleców. Dobrze, że sędzia zakończył tą część, bo nie dało się na to patrzeć.
Druga połowa to zdecydowanie lepsza gra Burzy. Już po 5 minutach udaje nam się wyrównać za sprawą najbardziej przytomnego przed polem karnym Wróbla. Zamknęliśmy gospodarzy na ich połowie i gdy wydawało się, że wracamy na właściwe tory to wtedy nastąpiła kontra, piłka na skrzydło tam krycie zgubił Galasiński, brak asekuracji Kwiatkowskiego, brak powrotu Byczka, podanie wzdłuż bramki i strzał do siatki. Po chwili znowu atakujemy, znowu kontra i zawodnik Falko sam na sam, ale tym razem lobuje i Piotra i bramkę. Kolejne minuty i coraz częściej gościmy na polu karnym Falko, które trzeba przyznać broniło się doskonale i umiejętnie wybijało nas z rytmu. Zdołaliśmy uderzyć w tym czasie w poprzeczkę i dwukrotnie znakomicie interweniował bramkarz Rzeplina ratując zespół przed utratą gola. Kolejna kontra, brak zdecydowania Byczka, słaba asekuracja Winnickiego, podanie wsteczne, strzał do pustej bramki i zrobiło się 3:1. Kolejne minuty to już desperacja w naszych szeregach, indywidualne akcje i mnóstwo niedokładności i doskonałe interwencje miejscowego bramkarza, który wyrósł na głównego aktora tego meczu. Pomogli mu też w tym koledzy, którzy doskonale się bronili. Burza w tym czasie uderzyła raz jeszcze w poprzeczkę i kilkukrotnie niecelnie. Falko wyprowadziło decydujący cios w samej końcówce, znowu ograny Byczek wraz z Winnickim, strzał, który po drodze odbija się od Kwiatkowskiego i myli Kotwicę. Stać nas było na odpowiedź w doliczonym czasie gry gdy w akcji sam na sam Skwarek uderzył w bramkarza, a ze skuteczną dobitką zdążył Wróbel.
Nie było w naszym zespole ani jednego piłkarza, który zasługiwałby na wyróżnienie (może poza Mazurem, który przynajmniej biegał). Nasz zespół chciał wygrać na stojąco i już przed meczem dopisywał sobie trzy punkty. Jak wiemy piłka nożna to taka gra, że wystarczy czasem szybciej lepiej biegać po boisku i można wygrać. Dla naszych zawodników to sroga lekcja i ogromna strata w kontekście wyników jakie trafiły się w tej kolejce. Kubeł zimnej wody na nasz młody zespół może obudzi zawodników i uzmysłowi, że bez ciężkiej pracy szybko skończymy jak rok i dwa lata temu… Wstyd po tym meczu jednak pozostanie….
Komentarze