Axel Skorobohaty show.
Niedzielny mecz z Rzemieślnikiem miał potwierdzić aspiracje rywala do ligowego mistrzostwa jak i utwierdzić nas w przekonaniu, że idziemy w dobrym kierunku. Licznie zgromadzona publiczność na boisku naszego rywala liczyła na dobry pojedynek. Tym razem w naszej drużynie z poprzedniego meczu zabrakło chorego Purzyńskiego (zastąpił go Skwarek), pojawił się natomiast Szymon Czarnecki przez co na ławce usiadł Kołtowski.
Początek meczu pokazał, że Burza nie jest tym zespołem co przed tygodniem, brakowało wszystkiego łącznie z zaciętością. Pierwsze dwie okazje mieli miejscowi po stałych fragmentach gry, zawodziło krycie i na nasze szczęście nasi rywale oddawali niecelne strzały. Na wypad w pole karne naszych zawodników nie można było liczyć, dobry strzał z daleka oddał Kuś, ale wprost w bramkarza. Strzału głową próbował Skwarek, ale niecelnie. Z drugiej strony kolejne dwa groźne strzały Rzemieślnika pewnie odbijał do boku Skorobohaty. Nasi piłkarze byli przestraszeni, nie potrafili wymienić kilu podań i wreszcie mnożyły się niepotrzebne dryblingi i straty. Najlepsza okazję na bramkę dla nas zmarnował Mateusz Kuś uderzając z wolnego wysoko nad poprzeczką. Wcześniej sama na sam wychodził Głowacki, ale został sfaulowany, początkowo brak jakiejkolwiek kartki nas zdziwił, ale po meczu sędzia wyjaśnił, że pomimo faulu na naszym zawodniku nie miał on szans na dojście do piłki stąd tylko rzut wolny i brak kartki. Nasza słaba gra i brak „zęba” zemściły się na nas w 35 minucie, piłkę stracił Jarek Mazur, zaspał Mateusz Ilmak, poszła kontra podanie wzdłuż i Axel był bez szans. Niestety wcale nie spowodowało to zdenerwowania naszych piłkarzy i lepszej gry, raczej bezsensowne próby długich piłek, które padały łatwym łupem naszych rywali. Kolejny raz musiał wykazać się Skorobohaty, tym razem niefrasobliwość Galasińskiego i dwóch naszych zawodników mu asystujących pozwoliła napastnikowi na strzał.
Już w przerwie zmieniony został Ilmak, a zaraz po Jarek Mazur i Daniel Skwarek, weszli na plac gry Kołtowski, Stachowicz i debiutant Książek. Niestety ale nastawiona ofensywnie Burza pozwalała Rzemieślnikowi na dosłownie wszystko. Już po przerwie Rzemieślnik powinien strzelić dwa gole, ale dwukrotnie piłkę odbijał Skorobohaty. Iskierką nadziei było podanie Stachowicza do Książka minimalnie za mocne i dośrodkowanie tego drugiego, które strzałem przewrotką wykończył Głowacki (niestety niecelną przewrotką). Strzału próbował Mateusz Kuś, ale dobrze dysponowany był golkiper miejscowych. Wreszcie dwa odważne wybiegi Axela zapobiegły akcjom sam na sam gospodarzy, ale w 65 minucie nawet Axel był bezradny. Piłka pomiędzy naszych obrońców, napastnika Rzemieślnika goni Byczek i w polu karnym gdy ten za daleko wypuszcza sobie piłkę niepotrzebnie go fauluje i gospodarze mają rzut karny (zasłużony). I tutaj grę psychologiczną i fantastyczną interwencję pokazał Axel Skorobohaty i utrzymał Burzę przy życiu. Po chwili znów musiał bronić sytuację sam na sam, ale tym razem to napastnicy lidera nie zrozumieli się za dobrze i posłali piłkę obok bramki. Nam brakowało wszystkiego, dokładności, gry w piłkę i robiliśmy jeden wielki chaos zamiast gry w piłkę. Szczególnie brakowało ostatniego podania po którym można było oddawać strzały, a bez tego nie ma goli, nawet rzuty rożne fatalnie nam wychodziły. Rzemieślnik próbował kolejnych strzałów, ale niecelnie zamykał akcje skrzydłowych, albo oddawał za lekkie strzały. Czasu było coraz mniej, trener Kwiatkowski wpuścił na boisko Kulę, Kurowskiego i Sucheckiego, czym wykorzystał wszystkie zmiany, minuty upływały zdecydowanie za szybko, a gospodarze kradli czas na potęgę, przez to wszystko sędzia doliczył 5 minut. W doliczonym czasie gry Rzemieślnik powinien nas dobić, ale tego nie zrobił i został za to ukarany. W ostatniej minucie doliczonego czasu gry to do nas uśmiechnęło się szczęście. Wywalczyliśmy rzut wolny z boku boiska na połowie gospodarzy. Do piłki podszedł Stachowicz, a w pole karne wszedł nawet Skorobhaty. Bardzo dobra wrzutka Tomka, do piłki dopadł Kurowski, uderzył z głowy i bramkarz odbił piłkę w bok, na to czekał tylko Głowacki, który wpakował ją do pustej już bramki! Szał radości ogarną wszystkich łącznie z naszą ławką, która przebiegła całe boisko by fetować radość! Po tej sytuacji sędzia zakończył te emocje- na szczęście…
Jedno jest pewne tak grać nie możemy, przestraszeni, bez gry w piłkę, niedokładni i zapominający o założeniach. Gospodarze to wykorzystywali, lepiej grali do przodu prostymi środkami i powinni ten mecz wygrać. Sami sobie są winni, a do nas znów uśmiecha się szczęście- tylko nie zapominajmy, że szczęściu trzeba pomagać! Panowie do roboty! Po tym meczu wszyscy powinniśmy nosić na rękach naszego bramkarza Axela. Axel dziękujemy!