3 punkty w bólach.

3 punkty w bólach.

W niedzielny poranek przyszło nam rywalizować w Godzikowicach z miejscową Polonią, nasi zawodnicy po zeszłotygodniowej wpadce chcieli koniecznie pokazać się z jak najlepszej strony, niestety trener Kwiatkowski miał do dyspozycji tylko 14 zawodników. Krzysztofa i Szymona Czarneckich zatrzymała praca, podobnie jak Mateusza Ilmaka, na komunii brata przebywał Daniel Skwarek, a kontuzja zmogła Zakrzewskiego. Jak doliczymy do tego ciągle kontuzjowanych Wróbla, Kołtowskiego, Kwiatkowskiego i nieobecność Gramiaka to mamy pełny obraz ubytków w naszym składzie. To spowodowało, że do składu w miejsce Czarneckiego na środek obrony wskoczył Galasiński i zmiana nastąpiła również w bramce gdzie tym razem pojawił się Kotwica.

Sam początek meczu można powiedzieć, że w wykonaniu Burzy był znakomity, najpierw sam na sam był Kuś, ale nie dość, że trafił prosto w bramkarza to jeszcze był na pozycji spalonej. Po chwili strzelał Głowacki, ale został zablokowany. Chcący pokazać się z jak najlepszej strony Adrian ruszył do kolejnej prostopadłej piłki i znalazł się sam na sam z bramkarzem, przy próbie strzału piłka w wysokiej trawie została mu przy nodze, wycofał ją do Mazura, a ten dalej do Purzyńskiego, który strzałem w długi róg dał nam prowadzenie. Po chwili znów Głowacki urwał się z prawej strony, ale uderzył prosto w bramkarza. Po chwili nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji, łatwa strata piłki Słoniny, uderzenie z 30 metrów z „dużego palca” lecąca pod wiatr piłka wyhamowała i przelobowała Piotra Kotwice, który w dodatku nieszczęśliwie potknął się cofając się do bramki. Od tego momentu Burza przestała grać i zaczęła się dostosowywać do gospodarzy, długie piłki, niedokładne podania, złe przyjęcia piłki i fatalne strzały. W końcówce pierwszej połowy dwukrotnie z wolnego strzelał Słonina, ale nie przyniosło to nam bramki. Druga część pierwszej połowy to obraz nędzy i rozpaczy w naszym wykonaniu.

Na szczęście tego dnia przeciwnik był jeszcze słabszy niż my. Chwilę po przerwie mając grę z wiatrem próbowali uderzać z rzutów wolnych z 40 metrów, ale robili to niecelnie. My wreszcie się obudziliśmy i co najważniejsze zaczęliśmy grać podaniami, co przyniosło nam gola. Znakomita akcja Burzy po wymianie kilkunastu podań, prostopadłą piłkę otrzymał Głowacki i… wystawił ją do pustej bramki kolegom, najszybciej dopadł do niej Purzyński, który zdobył swojego drugiego gola. Burza od tego momentu prowadziła grę, ale nadal była niedokładna w kluczowych momentach meczu, na szczęście jedyne na co było stać Polonię to strzały z daleka, albo zagrożenia po stałych fragmentach gry. Raz po rzucie rożnym znakomicie w powietrze wybił się jeden z zawodników Polonii, ale strzałem głową miną naszą bramkę. Musimy opisać jeszcze jeden kabaret jaki nastąpił w tym meczu. Sędzia wcześniej ukarał zawodnika gospodarzy żółtą kartkę za przerwanie akcji ręką (powinna być czerwona), po czym w drugiej połowie za faul pokazał drugą żółtą kartkę, ale wtedy miejscowi piłkarze przekonali sędziego, że to nie ten zawodnik wcześniej otrzymał kartkę i… sędzia zmienił swoje notatki. Odpowiedź na pytanie czy tak powinno się robić pozostawiamy wam. Po chwili mecz się zaostrzył i zawodnik Godzikowic, który dopiero co pojawił się na boisku szybko uzbierał dwie żółte kartki i musiał przedwcześnie je opuścić. Burzy zatem grało się o wiele swobodniej co przełożyło się na piorunującą końcówkę. Najpierw w zamieszaniu podbramkowym znalazł się Mateusz Kuś, ale został zablokowany, do piłki dopadł jednak Adrian Purzyński i pewnym strzałem skompletował hat-trick. Po chwili kolejne znakomite okazje zmarnowali Trzebuniak, który podawał zamiast strzelać, Kuś, który uderzył niecelnie oraz Głowacki, który przewrotką trafił w słupek. W samej końcówce znakomite podanie prostopadłe Słoniny do naszego kapitana, ten uderzył, bramkarz zdołał odbić piłkę, ale Mateusz skutecznie dobił ją do opuszczonej już bramki ustalać przy tym wynik meczu. Co prawda swój dzień konia miał Purzyński i strzałem z woleja w słupek zakończył ten mecz.

Słaba i niedokładna gra Burzy może już nieco irytować i mamy nadzieję, że szybko to się poprawi, bo czekają nas o wiele cięższe mecze niż ten niedzielny. Mamy też nadzieję, że po raz ostatni trener borykał się z tak wielkimi ubytkami w składzie przed meczem.

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości